Najbardziej charakterystycznym akcentem tyłu są "animowane" kierunkowskazy. Inżynierowie Audi oszacowali, że kolejno zapalające się segmenty kierunkowskazu przykuwają uwagę innych kierowców, którzy mają być w stanie szybciej oszacować, jaki manewr zamierzamy wykonać. Oczywiście mowa o różnicach rzędu dziesiątych części sekundy. Przy prędkościach rozwijanych na głównych drogach i autostradach pokonujemy w tym czasie wiele metrów, więc można mówić o dodatnim wpływie rozwiązania na bezpieczeństwo.

Kabinę zdominowały najwyższej klasy materiały wykończeniowe. Nie zabrakło też zaawansowanej elektroniki. Audi Q7 może zostać wyposażone w cyfrowy panel wskaźników, rozbudowanego asystenta parkowania z przyczepą czy systemy ostrzegające o ruchu wokół samochodu - także podczas wycofywania z miejsca parkingowego czy próbach otwarcia drzwi po zatrzymaniu auta wzdłuż ulicy. Są też systemy zapobiegające kolizjom z pieszymi oraz innymi pojazdami - również podczas lewoskrętów.

Aktywny tempomat potrafi samodzielnie zatrzymać samochód oraz ruszyć, gdy poprzedzający pojazd rozpocznie jazdę. Korki? Żaden problem. Asystent jazdy w korku poprowadzi Q7 za kolumną pojazdów bez ingerencji kierowcy. Jeżeli zaczną wymijać stojący na poboczu pojazd, Q7 zrobi to samo, nawet gdyby konieczne było najechanie na namalowane na asfalcie linie. Nie ma bynajmniej mowy o podążaniu na ślepo za kolumną pojazdów. Audi monitoruje położenie od 2 do 32 pojazdów, jak również rozmieszczenie
pasów, barier i innych obiektów przy drodze.

W pierwszej fazie produkcji pod maskę trafią silniki 3.0 TDI (218 KM, 500 Nm i 272 KM, 600 Nm) oraz 3.0 TFSI (333 KM, 440 Nm). Usportowione SQ7 ma otrzymać nowe 4.0 V8 TDI. Optymalnym wyborem wydaje się, pracujący także pod maską testowanego samochodu, 272-konny diesel. Zapewnia doskonałe osiągi. Dość powiedzieć, że sprint od 0 do 100 km/h jest kwestią 6,3 sekundy. Przy płynnej i przepisowej jeździe na trasie z baku ubywa 7-8 l/100km.

W Kanadzie Q7 kilkukrotnie wzbudziło już spore zainteresowanie. Za Ocean SUV Audi dotrze pod koniec roku. Swoje robią też polskie tablice rejestracyjne. W okolicach Vancouver należą do ekstremalnie rzadkich widoków. Wielu kierowców ze zdumieniem przeciera oczy i pyta, skąd przywieźliśmy samochody.