Trochę się rozpiszę, ale może komuś się to przyda. - Pierwszy samochód w 1999 roku za radą znajomego zaprowadziłem do Komako. Odtąd przez 24 lata tylko tam robiłem przeglądy i ważniejsze naprawy wszystkich aut. Mechanicy spoko, była jedna wpadka wiele lat temu, nie ma co do niej wracać. - Mam do Komako 10 km, ale lubiłem tam zajeżdżać i na czas przeglądu pójść na spacer do pobliskiego parku. - Sielanka. - Kilka dni temu oddałem im auto na przegląd klimy, słabo chłodziła. Dojechałem autobusem do domu, gdy pani z recepcji (kojarzycie, taka krzykliwa staruszka) zadzwoniła, że nie mają sprawnej maszyny do nowego czynnika. Szkoda, że zanim posłali mnie do domu nie sprawdzili, że o taki właśnie chodzi, mało profesjonalne. - Ale trudno, skoro auto już stoi w warsztacie zaproponowałem żeby mi zmienili olej, akurat był na to czas. - Po godzinie nowy telefon, mechanik "ukręcił" korek od wlewu oleju. - Nie mam pojęcia jak można to zrobić, pani stwierdziła, że to od gorąca... (ja pierd.lę, co za bzdura) - Trudno, niech robią co w ich mocy. - Po kolejnej godzinie następny telefon, że korków nigdzie nie ma, i będą trzy dni sprowadzać przez alledrogo. - Tu już się wkurzyłem, sam zadzwoniłem do serwisów w Łodzi, gdzie powiedziano mi, że korki są na w magazynie. - Pani wysłała mechanika do serwisu Suzuki, a po godzinie zadzwoniła, że to nie taki korek, ale właściwy będzie jutro. - Ok, no to jutro... Skracając: - trwało to CZTERY dni. - Dzisiaj pojechałem odebrać auto. - Może myślicie, że na miejscu czekały mnie przeprosiny, a może jesteście zdania, że zachowali się w porządku i policzyli sobie za olej, ale odpuścili robociznę? Nie! Na rachunku widniało 20 zeta za nowy korek! - Strach pomyśleć, co by było, gdyby urwali zderzak, albo wydech - też by kazali płacić? - A teraz policzcie: - stały klient od 24 lat, aktualnie dwa samochody - ile jest wart? - Otóż jest wart trzy gałki lodów! - Znajomy mawia, że są ludzie, którzy zeżrą nawet g..o. spod siebie, to chyba ten przypadek. - Oczywiście ja z usług Komako rezygnuję, pozdrawiam mechaników (każdemu zdarzy się coś ukręcić), krzykliwą panią z recepcji i chciwych właścicieli. I żegnam. Wam też radzę.
|