Po Chryslerze bankrutuje GM
Dzień 1 czerwca 2009 roku przejdzie do historii motoryzacji - to data bankructwa największego koncern samochodowego świata. General Motors wzorem innego amerykańskiego molocha Chryslera rozpoczyna w ten sposób proces naprawczy.
Tak jak w przypadku Chryslera dzięki upadłości firmę przejmie rząd amerykański rząd. Różnica jest w skali zobowiązań. Długi Chryslera to zaledwie kilka marnych miliardów. GM pod koniec marca ,,wisiał" swoim wierzycielom 172,8 mld dolarów.
Rząd za 50 mld dolarów przejmuje 60 proc. udziału w upadającej spółce. Na 12 proc. akcji środki wyłoży rząd Kanady i prowincja Ontario - pożyczają firmie 9,5 mld dolarów. 17,5 proc. akcji obejmie Trust Związku Emerytowanych Pracowników Motoryzacyjnych. Pozostałe 10 proc. przypada wierzycielom.
Powołany wkrótce przez udziałowców nowy zarząd stanie przed nie lada wyzwaniem. GM na przeprowadzenie restrukturyzacji ma zaledwie trzy miesiące. Ale zyskuje na ten cel kolejne 30 mld dolarów (20 mld rząd już przekazał jakiś czas temu). Mają one poprawić sytuację koncernu na tyle by administracja waszyngtońska mogła znaleźć inwestora gotowego wpompować w firmę kolejne środki.
GM już zapowiedział zamknięcie kilkunastu fabryk. Pracę ma stracić 21 tysięcy osób. Zamkniętych zostanie też 2,6 tys. salonów. W Stanach Zjednoczonych dla GM pracuje 92 tys. zatrudnionych.
ZOBACZ TAKŻE:
- Opel ratowany przez Rosjan?
- Polskie fabryki GM zagrożone?
- General Motors przejdzie na garnuszek rządu
- GM wysyła na emerytury. Z talonem na samochód
- GM, Chrysler i Ford - wielka trójka wciąż w grze
- GM ciągle mało - chce 5 miliardów dolarów
- W Europie sprzedaje się coraz mniej aut
- Europejska scheda GM
- Jeźdźcy kryzysu
- Opel - niepewna przyszłość