Cadillac Piłsudskiego przetrwał wojnę i PRL. Teraz pojedzie podczas Święta Niepodległości
Amerykański Cadillac 20 Imperial Sedan z silnikiem V8 trafił do Warszawy na przełomie 1934 i 1935 roku, więc Józefowi Piłsudskiemu nie zostało zbyt wiele czasu, by się nim nacieszyć. - Marszałek miał już problemy ze schylaniem się, w związku z czym zamówiono dla niego specjalnie podwyższony model ułatwiający wsiadanie, prawdopodobnie jedyny taki na świecie - mówi Paweł Sławiński z firmy Classic Cars, która od początku roku zajmuje się renowacją zabytkowego pojazdu.
Wyprodukowane na specjalne życzenie auto było wyjątkowe także z innych względów. Ważący 3,5 tony, potrafiący rozpędzić się do 100 km/h samochód został wyposażony w szyby pancerne o grubości 3,5 cm, pancerne blachy na wszystkich drzwiach i nadkolach (kilka lat wcześniej podobnie opancerzonego cadillaca sprawił sobie gangster Al Capone), a także dodatkowe koło zapasowe i bak paliwa (auto paliło jak smok - około 30 l benzyny na 100 km). Pasażera od kierowcy odgradzała ściana działowa, a komunikację między nimi zapewniał zamontowany wewnątrz interkom.
Po śmierci marszałka w 1935 roku cadillac trafił do reprezentacyjnej Kolumny Zamkowej Prezydenta Ignacego Mościckiego, gdzie był użyczany różnym oficjelom odwiedzającym nasz kraj. Woził m.in. Hermana Goeringa, kiedy ten jeszcze przed 39 rokiem wybierał się na polowania do Puszczy Białowieskiej.