Money.plMotoryzacjaWiadomościPublikacje

Dealer Mitsubishi: Bardzo liczymy na samochody używane

2014-09-29 06:00

Dealer Mitsubishi: Bardzo liczymy na samochody używane

Dealer Mitsubishi: Bardzo liczymy na samochody używane
Fot. Archiwum prywatne

Warszawska firma Mitcar działa na rynku od trzydziestu lat - jest najstarszym dealerem Mitsubishi w Polsce. Z jej właścicielem Dariuszem Krasnodębskim rozmawiamy o trudnej sytuacji branży, handlu samochodami używanymi i zagrożeniu ze strony dużych graczy z Zachodu.

Money.pl: Mówi się, że bycie dealerem w Polsce to biznes dla wytrwałych. Pan utrzymuje się na rynku już od 30 lat. To rzeczywiście zasługa wytrwałości?

Dariusz Krasnodębski: Trzeba mieć sporo samozaparcia. Mamy coraz więcej standardów do spełnienia, coraz większe są wymagania importerów, kredytowanie stoków (samochodów znajdujących się w salonie - red.) jest przerzucane na barki dealerów, a pomoc zewnętrzna - ze strony importera i producenta - coraz mniejsza. Tego typu rzeczy powodują, że biznes staje się trudny, bardzo trudny.

Sztandarową marką Pańskiej firmy jest Mitsubishi, ale w ubiegłym roku poszerzyliście ofertę o Subaru. Jedna marka już nie wystarczała, by utrzymać się na rynku?

Po wybudowaniu nowego salonu powstał problem, co zrobić ze starym, usytuowanym w dobrym miejscu, frontem do ulicy Puławskiej. Jego powierzchnia ekspozycyjna nie dawała nam szans na współpracę z wielomodelowymi markami. Dlatego pojawił się pomysł, żeby zwrócić się do Subaru, jako że jest to marka japońska - a bardzo dobrze współpracuje się nam z japońskimi firmami - i niemająca zbyt dużej linii modelowej. Zaproponowaliśmy współpracę i teraz ją rozwijamy. Od roku jesteśmy serwisem, od ponad pół roku dealerem.

Planujecie kolejne marki w swojej ofercie?

Mamy miejsce na jeszcze jednego partnera. Natomiast wejście nowego partnera wiąże się z dużymi kosztami. Wymagane są środki m.in. na stworzenie stoku, na zakup samochodów testowych, samochodów zastępczych, na części zamienne, oprzyrządowanie. To jest koszt rzędu od jednego do kilku milionów złotych. A teraz, po inwestycji, musimy troszeczkę nabrać sił i odsapnąć. Prowadzimy rozmowy z kilkoma markami, ale jest za wcześnie, by mówić na ten temat.

Polacy rejestrują około 300 tys. nowych samochodów osobowych rocznie. To bardzo mało na tle innych krajów europejskich. Eksperci szacują, że potencjał jest dwukrotnie większy. Dlaczego tak niechętnie kupujemy nowe auta?

Głównie przez bardzo rozwinięty rynek samochodów używanych. Przy dzisiejszej technologii samochody dwuletnie będą się zachowywały równie dobrze, jak nowe, a są znacznie tańsze. Zakup nowego samochodu wciąż jest dla nas bardzo kosztowny. Z rozmów, jakie prowadziłem choćby dzisiaj z kolegami, wynika, że znaczenie ma też niepewne sytuacja polityczna. Wiele osób boi się wydawać odłożone i posiadane środki na konsumpcję, bo niepewność jutra jest dużym obciążeniem.

Receptą na tę sytuację jest poszerzanie oferty salonów o samochody używane?

Bardzo liczymy na samochody używane. Handel nimi jest jednak trudny, choćby z uwagi na to, że ciężko znaleźć kadrę, która by tym tematem w sposób trwały się zajmowała. Rynek jest na tyle atrakcyjny, że wiele osób, które poznały jego tajniki, próbuje robić interes we własnym zakresie. Mimo wszystko bardzo rozwijamy sprzedaż samochodów używanych. Właśnie rozmawiam z bankiem na temat linii kredytowej przeznaczonej tylko i wyłącznie na ten cel.

Jak ocenia Pan takie działania, jak niedawna oferta Toyoty i Deutsche Banku, które zaproponowały unijne dopłaty do kredytów na nowe auta? To dobry krok, by zachęcić klientów?

Trudno mi ocenić, czy jest dobry, ale według mojej wiedzy - bardzo mało skuteczny. Niewiele takich transakcji zostało zawartych. To oferta skierowana tylko do firm posiadających pojazdy wytwarzające o 20 procent dwutlenku węgla więcej niż kupowany samochód. Stare auta muszą zostać sprzedane, ale dalej pozostają na rynku. To, że jeżdżą nie w tej firmie, tylko w kolejnej, dla środowiska nie ma znaczenia. To koncepcja robiona na siłę i nie przewiduję, żeby przy obecnych, skomplikowanych zasadach się rozwinęła. Poza tym, jako obywatel Unii, negatywnie oceniam fakt, że korzyść ze sprzedaży tych samochodów czerpie producent nieunijny.

Od kilku lat wieszczy się poprawę sytuacji polskiej branży dealerskiej, tymczasem liczba firm zamiast rosnąć - spada.

Trzy lata temu sprzedaż nowych samochodów w Polsce osiągnęła swój szczyt i od tego czasu gwałtownie spada. Importerów tamten sukces zmylił. Zaczęli przerzucać koszty na dealerów, którzy po prostu tego nie wytrzymują. A świadomość konsumenta rośnie. Żaden klient nie kupi samochodu bez targowania. Marże dealerskie są natomiast niewielkie, pozostawiają wąski margines dla takich rozmów. Ci dealerzy, którzy dadzą się skusić, później nie otrzymują bonusów, nie mają dopływu zysku do firmy. No i kończy się to tym, czym musi się skończyć.

Małą rewolucję na polskim rynku dealerskim wywołało wejście grupy Porsche. Czy spodziewa się Pan, że w najbliższym czasie pojawi się więcej dużych, zachodnich graczy?

Bardziej się tego boimy, niż spodziewamy. Już obserwujemy to zjawisko. Na szczęście - na szczęście dla mnie - te firmy zawłaszczają na razie przede wszystkim przedział samochodów luksusowych.

Polscy dealerzy nie są gotowi do tego, żeby konkurować z zagranicznymi firmami?

Próbują się konsolidować - robi to m.in. Polska Grupa Dealerska. Natomiast duże zachodnie firmy są zagrożeniem szczególnie dla pojedynczych dealerów, rodzinnych firm - takich jak moja.

Pochwal się na swojej stronie,
że czytasz Money.pl
Czytam Money.pl

Wystarczy zmniejszyć VAT na samochody

asdf721 / 213.222.200.* / 2014-09-29 09:21
i rynek się rozkręci. A nie jak teraz, że ceny są takie jak w Niemczech a zarobki 4x mniejsze.

Re: Dealer Mitsubishi: Bardzo liczymy na samochody używane

Goodbye Chabarowsk / 178.37.245.* / 2014-09-29 08:34
Tym bardziej,że Rosja plecami od używanych chce się odwrócić.Takie wytyczne padły z Kremla.

Oferty motoryzacyjne