Nawet 2100 złotych za przekroczenie prędkości?
Już jakiś czas temu pisaliśmy na ten temat wywołując przy tym sporą dyskusję. Dziś wracamy do tego tematu. Medialna afera wokół pijanych kierowców nieco ucichła, o wypadku w Kamieniu Pomorskim mówi się coraz mniej, więc warto odświeżyć temat korzystając ze spokoju i braku wszechobecnych nerwów podkręcanych przez "specjalistów" i moralizatorów. Wielu rozsądnych kierowców uważa, że zwiększenie bezpieczeństwa na naszych drogach wymaga realizacji dwóch celów.
Jednym z nich jest oczywiście poprawa infrastruktury drogowej, o czym mówi się od niepamiętnych czasów. Co prawda w ostatnim czasie dobrej jakości dróg w Polsce przybyło, ale nadal w porównaniu do innych krajów EU jesteśmy bardzo daleko w tyle. Nie chodzi tu tylko o brak funduszy, ale o dziwne sytuacje krążące wokół przetargów, podpisywania umów, zdobywania i wydawania na ten cel funduszy etc. Wiadomym jest fakt, że na dobrej jakości drogi trzeba wydać mnóstwo pieniędzy.
I tu przechodzimy do drugiego celu - mentalność kierowców. O ile na drogi trzeba wydać miliony, do czego Rząd się nie spieszy, to na mentalności kierowców można zarobić. I tu jest największy problem. Zamiast wydawać, lepiej zarobić, a do całej historii dokleić ideologię "walki z piractwem". Nie byłoby w tym nic złego, gdyby te pieniądze szły na budowę dróg - wtedy wszyscy byliby zadowoleni. Niestety wpływy z mandatów, a im wyższe tym lepiej, idą na łatanie ogromnej dziury budżetowej.
Skończmy z polityką i przejdźmy do konkretów. Nowy projekt ustawy przewiduje nakładanie kar administracyjnych za przekroczenie prędkości. W praktyce oznacza to, że kierowca łamiący przepisy poza terenem zabudowanym może dostać karę w wysokości do 20% wartości średniego wynagrodzenia w roku poprzedzającym wykroczenie. Jeśli do złamania przepisów dojdzie w terenie zabudowanym, kwota mandatu może sięgnąć 40% wysokości średniego wynagrodzenia w roku poprzedzającym zdarzenie.
Co więcej, jeśli kierowca zostanie przyłapany na takim wykroczeniu czwarty lub kolejny raz, kara wzrośnie o dodatkowe 50%. W praktyce oznacza to, że przekroczenie prędkości o 51 km/h może być karane mandatem w wysokości ponad 2100 złotych. Minimalna kara za przekroczenie prędkości poza terenem zabudowanym (przekroczenie prędkości do 10 km/h) wyniesie 1,5% średniego wynagrodzenia, czyli ponad 50 zł. W terenie zabudowanym kwota mandatu będzie dwa razy wyższa, czyli ponad 100 złotych.
Oczywiście wyższe kwoty mandatów to wyższe wpływy do budżetu, a zanim krewcy kierowcy zwolnią, do rządu wpłynie zapewne wysoka suma pieniędzy. Z drugiej jednak strony wysokie mandaty nie muszą być gwarancją wysokich wpływów. Wszyscy pamiętamy rozbieżność między wpływami szacunkowymi a realnymi w przypadku kampanii związanej z fotoradarami. Czy tak samo będzie i tym razem?
Jeśli chodzi o karanie, mandaty mają być nakładane na właściciela samochodu, a nie na kierującego. Wyjątkiem ma być sytuacja, w której karany wskaże sprawcę wykroczenia, a ten się do wszystkiego przyzna. Teoretycznie ma to zwiększyć skuteczność egzekwowania należności za wykroczenia, ale znów pojawia się wątpliwość, czy taki sposób sprawdzi się w praktyce? Doskonale wiemy, że niektórzy potrafią wybitnie kombinować, aby uniknąć zapłaty.
Kolejną cechą nowelizacji ustawy mają być przepisy dotyczące używania fotoradarów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i przepisy wejdą w życie, prawo do używania wideorejestratorów i ręcznych mierników prędkości (tzw. suszarek) będzie miała tylko policja. Problem pojawi się w straży miejskiej, która straci prawo do korzystania zarówno z urządzeń stacjonarnych, jak i przenośnych. Jeśli przepisy zostaną wdrożone, straż miejską czeka rewolucja i likwidacja wielu jednostek oraz poważna redukcja w liczbie zatrudnionych funkcjonariuszy.
Nowe przepisy i nowelizacje trafią pod rozwagę sejmu jeszcze w tym, lub na początku przyszłego miesiąca. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Re: Nawet 2100 złotych za przekroczenie prędkości?